NAJCIEKAWSZE ARTYKUŁY:
MSA, czyli
Młodzieżowe Sympozjum Astronomiczne I Młodzieżowe Sympozjum Astronomiczne
odbyło się 28.10.2002 roku w nowotomyskim Zespole Szkół im. Mikołaja Kopernika.
Zostało ono zorganizowane przez powiatowy klub astronomiczny "SolarisNT" i
Starostwo Powiatowe. W jury konkursu zasiadł dr Władysław Naskręcki - wykładowca
astronomii z UAM w Poznaniu. Spotkanie rozpoczęło się interesującym referatem o
historii badań kosmicznych i dotychczasowych osiągnięciach astronomii, zilustrowany
pokazem multimedialnym z bogatą kolekcją zdjęć. Podczas kilkugodzinnego sympozjum
gimnazjaliści z 7 szkół powiatu nowotomyskiego przedstawili 14 referatów. Tematyka
była bardzo różnorodna - od Ziemii i Księżyca aż po ewolucję gwiazd, Drogę
Mleczną i czarne dziury. Część referatów zilustrowana była pokazem multimedialnym.
Było na co popatrzeć! Nasze gimnazjum reprezentowali - Wojciech Staręga i Maciej
Świderski z klasy IIIi pracą pt: "Planety Aleksandra Wolszczana" oraz Edyta
Chmielewska z klasy IIIn pracą pt: "Czy w Układzie Słonecznym istnieje
życie?". Opiekę nad przygotowaniem referatów sprawowali pani Hanna Janus i pan
Krzysztof Hałas. Okazało się, że nasza reprezentacja wypadła bardzo dobrze - Edyta
zajęła I miejsce, a Wojciech i Maciej II miejsce. Wysoko oceniono zarówno treść tych
referatów, jak i przygotowane pokazy, a przede wszystkim umiejętność ciekawego i
swobodnego przekazu informacji. Referaty możecie znaleźć na stronie klubu
"SolarisNT":http://solarisnt.republika.pl
|
Bombowy temat Dzień 25
października zaczął się jak każdy. Choć miał być dniem prawyborów burmistrza
Nowego Tomyśla, pozostał dniem pamiętnym z zupełnie innego powodu. Kiedy zabrzmiał
komunikat o natychmiastowej ewakuacji , w klasie najważniejsze stały się, dotychczas
niedowartościowane, nasze poczciwe torby. Zewsząd rozlegały się okrzyki :"Gdzie
moja torba?" lub "Bierzmy torby!" albo tragiczne-"Spalą się! ",
choć tak naprawdę, ewentualności ja-kiegoś realnego niebezpieczeństwa wcale nie
braliśmy pod uwagę. Wyszliśmy ze szkoły. Najpierw było super - wszyscy się cieszyli,
że przeleci lekcja, lecz w miarę przedłużania się owej imprezy - z naszych twarzy
znikły objawy radości. "Dlaczego tak długo trwają te ćwiczenia?!" -
zadawaliśmy sobie nawzajem pytania. Kiedy usłyszeliśmy o telefonie zawiadamiającym,
że w szkole podłożono bombę , było to dla nas śmieszne. "Znowu ktoś się
bawi" - tak to skwitowaliśmy, bo już wcześniej , kilka lat temu przeżyliśmy taki
przypadek . Stoimy przed szkołą i marzniemy, bo nie mamy kurtek, ale mamy
torby...Zimnooo !!! Trzeba było wziąć kurtki; prawda, nie było czasu...No tak, nie
czas żałować róż...Ale mogliśmy wziąć te kurtki !!! Jak zimnoo!!! Chcemy wracać
do cieplutkiej szkoły , denerwujemy się. "Niech tam szybciej sprawdzają!" -
padają wzburzone głosy. Wiadomość, że udajemy się na przechowanie do zawodówki,
przyjęliśmy jak zbawienie. Chociaż znaleźliśmy się w budynku po 2 godzinach
wystawania na zimnie i ogarnęło nas błogie 20 C -i tak mieliśmy wszystkie-go dosyć!!
Wkurzało nas to czekanie. Bo czego oczekiwaliśmy?! Przecież moglibyśmy iść do domów
nawet bez tych kurtek!! (Ale z torbami...) Skoro przetrwaliśmy w lekkim odzieniu aż tyle
czasu, to na pewno nie doznalibyśmy większego uszczerbku na zdrowiu, wracając tak do
naszych ostoi . Tacy byliśmy nerwowi...To chyba od zmiany temperatur Bomba w gimnazjum?
Takie zdarzenie w naszej mieścinie wszystkim wydawało się nieprawdopodobnym.
Domyślaliśmy się, że to będzie głupi kawał, tyle tylko, że w fachowej oprawie. Ten
wspaniały "fachowiec" pewnie był zadowolony ze swojego dzieła, ale chyba
zrzednie mu mina, gdy będzie zmuszony zapłacić za swoją zabawę. W lokalnej gazecie
koszt wyceniono na 10 tys. złotych. No cóż, ja nie zazdroszczę.... Wy chyba też? To
był ekstremalnie kretyński żart.
Eliana
|
|
|
Doświadczenie na uczniach?! 7 i
8 stycznia 2003 - dla pierwszych i drugich klas - dni wolności, dla trzecich - dni
próby...
Dzień pierwszy: Godzina ósma.
Młodzież z klas trzecich podąża miarowym krokiem w kierunku hali sportowej. Przed
każdym z wejść - zarówno na parterze jak i piwnicy - stoją przedstawiciele rady
pedagogicznej. Każdemu z wchodzących uczniów podają małą karteczkę z zagadkowym
ciągiem liczb, po czym notują coś w swych dokumentach. Młodzież jednak wie, co ten
tajemniczy zapis cyfr znaczy, gdyż idzie dalej. Wchodzą do sali, w której stoją rzędy
ławek. Każdy z nich siada w osobnej ławce. Wszędzie panuje cisza - tylko czasami
można dosłyszeć szmer rozmów. W pomieszczeniu temperatura jest niska - to daje powód
do myślenia. Nagle mężczyzna w czerni chwyta za mikrofon i podaje komunikat. Reakcja
wszystkich uczniów taka sama - biorą do ręki kartkę i piszą. Najpierw piszą ciąg
cyfr - to zapewne jakiś kod, szyfr. Oni, jak i owo grono, wiedzą, co on oznacza.
Punktualnie o godzinie 9.00 wszyscy zgromadzeni chwytają czarne(!) długopisy i
pochylają się nad identycznymi plikami kartek , zaczynają pracować. Mają na to 2
godziny i ani sekundy dłużej! W tym czasie nikt sam nie może opuścić sali, nawet do
toalety wychodzą z osobnikiem w czerni. Na twarzach uczniów widać zadumę - głowią
się nad jakimiś trudnymi zadaniami... Gdy wskazówki zegara pokazały godzinę 11.00,
młodzież po kolei wstawała z ławek i oddawała swoje zapiski ludziom w czerni. Dopiero
wtedy mogli opuścić salę. Pisanie testów w niskiej temperaturze, w pustej szkole...
Tylko poważni ludzie w czerni, jeden rocznik gimnazjalistów... To wszystko sprawia
wrażenie, jakby na uczniach nowotomyskiego gimnazjum przeprowadzano jakieś mroczne
doświadczenie. Ale co za tym wszystkim się ukrywa?! Czyżby badano wpływ niskiej
temperatury na wydajność umysłową młodzieży?
Dzień drugi:
Następny dzień przypominał poprzedni. Uczniowie odbierali kartki z
kodami, pisali (tym razem dla większości trudniejsze) testy i dopiero później
opuszczali halę, na której- tak jak wczoraj- panowała niska tem-peratura. Jednak po
jedenastej szkoła nie opustoszała, gdyż przybyły "pierw-sze" i
"drugie" (tak ich nazywano, więc pewnie to ksywki). Oni nosili ławki z hali do
klas, co najprawdopodobniej miało na celu zatarcie śla-dów i utrudnienie śledztwa.
Całe to zajście wydaje się podejrzane. Obecnie przeglądane są zapisy uczniów. O
wynikach poinformują eksperci sprawdzający pozostawione materiały. Mówi się, że od
tych ocen zależy przyszłość osób poddanych
Edyta
|
UCZ SIĘ CHIŃSKIEGO
Z wizytą u wojewody
Wojewoda poznański, pan Andrzej Nowakowski, zaprosił dwie osoby z
redakcji naszej gazetki na kolejną konferencję prasową, która odbyła się 3 grudnia w
Sali Herbowej Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu.
Było to spotkanie przede wszystkim dla redaktorów gazetek gimnazjalnych i licealnych. Po
burzliwej dyskusji wybraliśmy i do Poznania pojechały Agata Napierała i Magdalena
Klimczak, oczywiście z opiekunką gazetki, p. Danutą Kaczmarek.
Przy stole konferencyjnym zasiedli: rzecznik praw ucznia- p. Alicja Matecka, wicekurator
oświaty- p. Stanisław Sikorski, redaktor naczelny " Głosu Wielkopolskiego"-
p. Andrzej Piechocki oraz gospodarz spotkania- wojewoda poznański. Spotkanie rozpoczęło
się powitaniem przez wojewodę i rozstrzygnięciem konkursu regionalnego. Dopiero
później, jak na konferencję prasową przystało, zniecierpliwieni uczniowie mogli dać
upust swojej ciekawości. A pytania były różne Najczęściej kierowano je do kuratora
oświaty. Pytano m.in. o stypendia dla wzorowych uczniów, o liczbę godzin języka
polskiego i WF-u, o terminy próbnych matur i kontrolę efektów nauczania języków
obcych. Kurator- na temat tego ostatniego zagadnienia i w ogóle o roli języków obcych-
wypowiadał się dość długo. Zwrócił uwagę na fakt, że brakuje nauczycieli
językowców, a niedługo (po wejściu do UE) pojawi się zapotrzebowanie na znawców
języków dotychczas mało popularnych, np. chińskiego czy japońskiego. Były też
pytania do pozostałych gości. Panią rzecznik praw ucznia zapytano o to, czy na lekcji
można mieć komórkę Odpowiedź brzmiała: "Nie", a osoby które używają
komórek w czasie lekcji- są po prostu niekulturalne. Naszą obecność na konferencji
uwieczniłyśmy na pamiątkowym zdjęciu( od praw. M. Klimczak, wojewoda poznański- p. A
Nowakowski, A. Napierała i opiekun Klubu Dziennikarskiego- p. D Kaczmarek). Po
konferencji tłum młodych dziennikarzy powędrował do siedziby telewizji poznańskiej
aby zapoznać się z pracą dziennikarzy telewizyjnych. Jeżeli uważnie oglądaliście
tego dnia "Teleskop", to może zauważyliście kogoś znajomego na swoim
ekranie... Zwiedzaliśmy studia, wędrowaliśmy korytarzami i napawaliśmy się ciszą:
wszędzie spokój, każdy zna swoje miejsce. A teraz ciekawostka: czy spikerka podająca
wiadomości zna tekst na pamięć? Wydaje się , że tak, lecz pozory mylą. Wszystko, co
mówi, czyta ze specjalnej konsoli, patrząc prosto w obiektyw kamery; stąd wrażenie,
że umie teksty na pamięć. Wycieczka zbliżała się ku końcowi, ale wcześniej wszyscy
młodzi redaktorzy zostali zaproszeni na następną, majową konferencję....
Magda
|
|